Czy Konstanca leży na Bałkanach?
„Nie przynależymy do Bałkanów ani etnograficznie, ani geograficznie, ani w żaden inny sposób”
Jak wynika z wyżej przytoczonej wypowiedzi pierwszego króla zjednoczonej i niepodległej Rumunii, Karola I, sami Rumuni nie poczuwają się do utożsamiania w jakimkolwiek stopniu z Bałkanami. Naturalnie spojrzenie to jest całkowicie zrozumiałe i przynajmniej w dużej części słuszne.
Rumunia posiada silną odrębność językową w stosunku do reszty Bałkanów, które odnajdują się pomiędzy południową Słowiańszczyzną, a greko-bizantyjską oraz turecką przeszłością. Umieszczenie w tym gronie kraju z romańskim językiem zdaje się niedorzeczne.
Argument ten, choć solidny można podważyć. Niewątpliwie w swojej okolicy Rumunia (wraz z oddzielną od niej Republiką Macedonii) stanowi swego rodzaju językową wyspę, jednak warto dodać, iż owa wyspa podlegała przez długi czas tej samej tendencji, co wcześniej język bułgarski, czy języki wcześniejszych mieszkańców Bałkanów – slawizacji. Ówczesny rumuński, a właściwie jeszcze wołoski, zapisywany był nawet cyrylicą. Slawizacja została zahamowana dopiero od czasu „rumuńskiego odrodzenia narodowego”, datującego się na II połowę XIX i I połowę XX wieku. Wtedy to język wołoski został „przebudowany” tak, żeby wskazywać na rzekome rzymskie pochodzenie Rumunów. Mimo wszystko jednak, słowiańskie naleciałości są obecne do dziś, zarówno w nazwach geograficznych jak i współczesnym rumuńskim (nazywane są one paleoslava), jak na przykład przymiotnik „bogat” - oznaczający po polsku „bogaty”. Za taką paleoslavę uznać można też rzeczownik „bici” - dość dosadnie sygnalizujący Słowianinowi zastosowanie bata – który tak właśnie nazywają Rumuni.
Czy słowiańskie wpływy językowe kwalifikują jednak Rumunię jako państwo bałkańskie? Zdecydowanie nie, jednak równocześnie osłabiają argumentację o znaczącej i wyraźnej odrębności. Trudno jest bronić przekonania, że Rumunia to inny świat, całkowicie oderwany od lingwistyki bałkańskiej, ale nie można też opierać się na tak słabej przesłance uznając ją za część Bałkanów.
Istotną kwestią jest też położenie geograficzne.
Rumunia to niemały kraj. Sięga ona od ciepłej, obmywanej wodami Morza Czarnego Dobrudży na południu, aż po górzystą Bukowinę na północy, której klimat kojarzy się bardziej z naszymi Sudetami.
Stolicą tej ostatniej jest Suczawa, miasto położone zdecydowanie poza linią rzek Kupa, Sawa i Dunaj, które umownie wyznaczają północną granicę Bałkanów. Pod Suczawą rozegrano wiele bitew, jednak nie uczestniczyli w nich jako strony Grecy, Słoweńcy czy Serbowie. Zamiast nich pod suczawskim zamkiem, krew przelał kwiat rycerstwa polskiego próbując w 1497 zdobyć Mołdawię. Suczawa była też nieraz obiektem zainteresowań rosyjskich. To tutaj do dziś znajduje się niewielka diaspora polska, nie brakuje też Rusinów. Najprościej rzecz ujmując – Suczawa ma z Bałkanami tyle wspólnego, co dajmy na to - krymski Symferopol.
Jednak we wspomnianej wcześniej Dobrudży znajduje się inne godne uwagi miasto – piękna Konstanca. Jest to główny rumuński port morski, znajdujący się blisko granicy bułgarskiej. Położona ona jest na południe od ujścia Dunaju, w geograficznych granicach Półwyspu Bałkańskiego. Jest ona związana z tą krainą w jeszcze jeden sposób. Dzięki rozbudowanej infrastrukturze, w tym kanałowi łączącemu Dunaj z Morzem Czarnym, właśnie tutaj znajduje się centrum handlu, bardzo ważne dla Bałkanów, szczególnie istotne m.in. dla Serbii.
Dowodzi to, że są w Rumunii obszary niezaprzeczalnie bałkańskie, mimo że jej terytorium obejmuje też ziemie niemające z nimi wiele wspólnego.
Na tym etapie nadal warto pozostać w Konstancy i przyjrzeć się jej historii. Najpierw była tam starożytna grecka kolonia, z czasem powstała rzymska twierdza, która po wielu historycznych zawirowaniach trafiła pod kontrolę imperium osmańskiego, by wyrwać się spod niej w okresie belle époque, gdy nastąpiło przebudzenie narodowe i odzyskanie niepodległości przez lokalny naród podlegający silnym wpływom językowym południowej Słowiańszczyzny. W takim ogólnym zarysowaniu, które w tym wypadku tyczy się Konstancy, można by opisać historię bardzo wielu nadmorskich miast Bałkanów. To cenny trop wskazujący na historyczna bliskość Rumunii i Bałkanów.
Podobnie jak inne państwa bałkańskie, Rumunia posiada na kartach swej historii epizody władzy rzymskiej, bizantyjskiej i wreszcie tureckiej. Po uzyskaniu niepodległości czynnie zaangażowała się m.in. w II wojnę bałkańską, czy obie światowe, a od lat 40. minionego wieku przez następne cztery dekady pozostawała krajem któremu narzucono komunizm.
Czy więc da się jasno stwierdzić czy Rumunia jest krajem bałkańskim? Absolutnie nie.
Jej kultura i historia, choć bogate i charakterystyczne na tle fascynującej bałkańskiej mozaiki, w pewnym, choć niepełnym stopniu odzwierciedlają bałkańską tożsamość. Podobnie sytuacja ta przedstawia się w kontekście języka. Jest on zdecydowanie odmienny, niż pozostałe języki bałkańskie, jednak nosi on wyraźne cechy wskazujące na zatarte przez historię pokrewieństwo z nimi. Choć geograficznie większość Rumunii znajduje się poza Bałkanami, fakt iż pozostała część kraju znajduje się w ich granicach jest niebagatelna i odczuwalna.
Rumuni z Bałkanami mają bardzo wiele wspólnego i choć w przytoczonej na początku wypowiedzi król Karol I gorliwie temu zaprzecza, warto wziąć pod uwagę, że pochodzi ona z roku 1910, gdy podupadająca Turcja osłabiała swój ucisk na tych ziemiach, pozostawiając za sobą rosnący chaos. Chaos, z którym zapatrzona wówczas w potęgę Imperium Rzymskiego Rumunia, nie chciała mieć nic wspólnego.
Michał Kubica - student I roku politologii, członek SKN UG Bałkanika od października 2020r.
Photo by Ondrej Bocek on Unsplash, Pałac Parlamentu w Bukareszcie