The Rolling Stones z trasą na 60-lecie działalności zespołu [RELACJA Z LIVERPOOLU]
Legendarni brytyjscy muzycy świętują w tym roku 60-lecie scenicznej działalności. Z tej okazji ogłoszona została europejska trasa koncertowa, która obejmuje większość najważniejszych państw Europy. Polski niestety zabrakło.
Stonesi rozpoczęli trasę 1 czerwca w Madrycie, a następnie wystąpili 5 czerwca w Monachium. Największe emocje wzbudził jednak występ w Liverpoolu z 9 czerwca, gdyż był to ich pierwszy koncert tam od 1965 roku. Rolling Stonesi, podobnie jak Beatlesi, grywali w klubie Cavern w Liverpoolu na wczesnym etapie swojej kariery. Gdy wrócili tam po ponad 55 latach, frekwencja naprawdę dopisała, a zaplanowane są jeszcze przecież dwa koncerty w Londynie. Jako gość specjalny wystąpiła zasłużona już grupa Echo & the Bunnymen, jednak pomimo zaprezentowania dobrego materiału, składającego się przede wszystkim z największych hitów, ich występ nie był szczególnie widowiskowy. Było to spowodowane przede wszystkim tym, że grali oni na olbrzymiej scenie, i chyba nie pozwolono im wchodzić na długi wybieg, zarezerwowany dla Micka Jaggera. Ponadto ekrany podczas ich występu były wyłączone, przez co widzowie z trybun mieli problem, by cokolwiek dojrzeć. Nie pomogło też wystąpienie w świetle dnia, przez co oświetlenie nie przyniosło oczekiwanego efektu. Zespołowi nie udało się może porwać całej publiki, jednak ci, którzy stali blisko, byli zadowoleni.
Tuż przed wejściem na scenę gwiazd wieczoru na ekranach wyświetlono filmik będący hołdem dla Charliego Wattsa, wieloletniego perkusisty grupy, zmarłego w zeszłym roku. Po jego śmierci jedynymi oryginalnymi członkami zostali Mick Jagger oraz Keith Richards. Towarzyszy im też Ronnie Wood, będący w zespole od 1975. Cała reszta muzyków na scenie nie była oficjalnymi członkami grupy, a jedynie zespołem wspomagającym. Występ rozpoczął się tradycyjnie od „Street Fighting Man”. Jest to już dobrze wypracowany otwieracz, który nigdy nie zawodzi i od razu porywa publikę. Mick Jagger pomimo swojego wieku, a w tym roku skończy już 79 lat, dalej jest niezwykle charyzmatyczny i pełen energii. Z drugim utworem zrobiło się jednak jeszcze ciekawiej; Stonesi zaserwowali tuż po sobie grane zdecydowanie rzadziej „19th Nervous Breakdown” i „Get Off Of My Cloud”. Fantastycznie wypadł szczególnie ten drugi, podczas którego publika bardzo żywiołowo odkrzykiwała wokaliście „Hey!” w refrenie. The Rolling Stones od lat mają w zwyczaju urządzać przed każdym koncertem głosowanie w internecie. Do wyboru są cztery utwory, których nie ma w setliście. Każdy to smakowity kąsek dla fanów, który przeważnie grany jest przez zespół dosyć rzadko. Tym razem jednak w Liverpoolu żadnego głosowania nie było! Obstawiałem, że nie jest to żaden błąd, a celowe działanie, i faktycznie po znanym „Tumbling Dice”, gdy przyszła pora na utwór wybrany w głosowaniu, Mick Jagger oznajmił: „zwykle gramy tu na koncertach utwór wybrany przez was, jednak tym razem, ze względu na miejsce, w którym się znajdujemy, wybraliśmy dla was coś specjalnego”. Tym „czymś” było nic innego jak napisany przez Lennona i McCartneya „I Wanna Be Your Man”, który podarowali oni Stonesom na początku lat 60’. Podczas występu w Liverpoolu nie mogło przecież zabraknąć Beatlesowego akcentu.
Kolejną wielką atrakcją było usłyszenie „Out Of Time” z „Aftermath”. Utwór został przygotowany specjalnie na tą trasę - przed 2022 nie został zagrany na żywo ani razu. Zespół umiejętnie przeplatał smaczki dla stałych bywalców z wielkimi hitami dla tych, którzy widzieli ich po raz pierwszy. Ubranie przez Jaggera gitary akustycznej oznaczało początek „You Can’t Always Get What You Want”, który wypadł naprawdę fantastycznie. Tuż po nim zagrany został nowy „Living In The Ghost Town” nawiązujący do pandemii. Niestety, gdy tylko zagrane zostało coś spoza „żelaznych klasyków”, duża część publiki straciła zainteresowanie. Wiele osób stojących z tyłu uznało to za idealny moment za pójście do toalety lub po następne piwo. Smutno było oglądać morze ludzi wycofujących się spod sceny podczas tak dobrego utworu. Po klasycznym „Honky Tonk Women” Mick Jagger przedstawił cały zespół oraz zszedł ze sceny, oddając głos Keithowi Richardsowi, który zaprezentował się jako wokalista w dwóch następnych piosenkach. „You Got The Silver” wybrzmiało naprawdę pięknie, z kolei „Connection” to kolejny z naprawdę rzadko granych utworów, który również był wielką atrakcją. Gdy Mick Jagger wrócił na scenę, skończyły się rzadkie utwory; przyszedł czas na największe hity. „Miss You” wzbogacony został o długi jam Ronniego Wooda z saksofonistą. Najlepiej z całego wieczoru wypadł chyba „Midnight Rambler”, który również został przeciągnięty do imponującej długości. Naprawdę dużo dały spokojniejsze momenty, po których Jagger wracał ze zdwojoną siłą. Kolejno zagrane zostały jeszcze „Start Me Up”, „Paint It Black”, oraz „Sympathy For The Devil”. Po niesamowicie energetycznym „Jumpin’ Jack Flash” muzycy zeszli ze sceny.
Dużą rolę odegrało miejsce, w którym odbywał się koncert. Był to słynny stadion Anfield używany przez Liverpool F.C. Przed bisami publika odśpiewała „You’ll Never Walk Alone”, które stało się hymnem kibiców drużyny. Obecność Liverpoolczyków była dobrze słyszalna, zwłaszcza wtedy, gdy Jagger spytał, czy przyjechali też ludzie z Manchesteru, prowokując niezwykle głośną falę buczenia i gwizdania. Zespół wkrótce wrócił na scenę, by zagrać „Gimme Shelter”, podczas którego bardzo dobrze wypadła Sasha Allen śpiewająca w duecie z Jaggerem. Na koniec utworu na ekranach wyświetliły się flagi Ukrainy, co spotkało się z gromkimi brawami ze strony widzów. Wieczór nie mógł zakończyć się inaczej jak tylko nieśmiertelnym „(I Can’t Get No) Satisfaction”. Zespół opracował ten utwór już do perfekcji i na żywo wypada on zdecydowanie lepiej niż w wersji studyjnej. Jest on także idealny na koniec dzięki swojemu prostemu, skocznemu riffowi i refrenowi idealnemu do śpiewania przez tysiące gardeł. The Rolling Stones jak zwykle wypadli zjawiskowo. Koncertują oni już w końcu od 60 lat, więc nic dziwnego, że są w tym najlepsi. Smutno było tylko oglądać ich w tak okrojonym, trzyosobowym składzie. Wiele osób miało nadzieję na gościnny występ Micka Taylora lub Billa Wymana, skoro to trasa na 60 lecie. Cóż, może pokażą się oni w Londynie. Ale nawet i bez nich, i już niestety bez Charliego, kamienie toczą się dalej.
Według najnowszych informacji u Micka Jaggera wykryto Covid, więc następne dwa koncerty w Holandii i Szwajcarii zostały przeniesione na późniejszy termin. Miejmy nadzieję, że Mick szybko wróci do zdrowia i bezproblemowo dokończy europejską trasę.
Jakub Danielewicz