fbpx Poradnik młodego szamanisty | MORS - Mega Otwarte Radio Studenckie
-A A +A

Poradnik młodego szamanisty

Jurta i kobieta. Photo by Hans-Jurgen Mager on UnsplashPrzygarbiony człowiek wchodzi do jurty, ulokowanej gdzieś w samym sercu syberyjskiej tajgi. Siada przed osobą obleczoną w gruby, futrzany kaftan, z którego zwisa cała masa żelastwa. Postać łypie na przybysza spod metalowej czapy, z której wyrastają emanujące godnością i siłą „dwa rogi o wielu odgałęzieniach”, przypominające poroże jelenia. Za chwilę dziwny człowiek rozpocznie swój taniec z duchami. Ruszy w opętańczy galop, piekielną sarabandę, w rytmie chaotycznych uderzeń w bęben, z których każdy zdaje się paradoksalnie mieć swoje znaczenie i właściwe miejsce w tej kakofonii. Teraz jednak siedzi i nasłuchuje. A może to już nawet nie on, tylko duchy, które zeszły na ziemię by spotkać się ze śmiertelnikami i zażądać wódki, mleka i pokarmów. Lepiej dać im wszystko, czego pragną, inaczej gotowe uprzykrzać życie i sprowadzić całe morze nieszczęść. Przybysz mówi, z czym przychodzi, spieszy się, ze strachu plącze mu się język, opisuje bóle, zawodzi nad sytuacją finansową. Szaman rozumie, szaman sobie ze wszystkim poradzi. Pobryzga, pokamła, jeśli będzie trzeba to wejdzie w odmienny stan świadomości. Po uderzeniu w bęben nie można już się wycofać, w tym momencie szaman wskakuje na swojego kosmicznego konia, by udać się w podróż między sferami. Do miejsc, z których może już nie udać mu się wrócić. Czasem jednak wystarczy, że spojrzy głęboko w oczy i już rozumie co dolega, przybyszowi. Duchy mu szepczą do ucha, a duchy swoje wiedzą.

Z szamanizmem syberyjskim wiąże się cała masa problemów i trudno na tym polu szukać jednoznacznych odpowiedzi. Jak to powiedział Jacek Hugo-Bader: „w tej dyscyplinie sportu nic nie jest takie oczywiste do sprecyzowania, opowiedzenia i zapisania”. Na Syberii i w centralnej części Azji nie istnieje tradycja języka pisanego. Podania, legendy, historie rodowe były i nadal są przekazywane między pokoleniami. Jest to jeden z symptomatycznych elementów szamanizmu syberyjskiego, który czyni go tak wyjątkowym i mimo wszystko odpornym na działanie czasu. Trudno jest nam to zrozumieć, ponieważ funkcjonując w chrześcijańskim kręgu kulturowym wydaje nam się, że co jak co, ale posiadanie świętej księgi, kodeksów, zapisów soborowych, licznych interpretacji i hermeneutycznych wyjaśnień, czyni katolickie myślenie właściwie nie możliwym do rozbicia i rozmycia monolitem. Nawet zakładając abstrakcyjną sytuację śmierci ostatniego chrześcijanina/nki, ludzie nadal mogliby odnaleźć pisma teologiczne i odtworzyć tę religię, nawet jeśli w całkowicie odmiennej formie niż było to uprzednio założone. Natomiast szamanizm nie dość, że nie posiada żadnych źródeł pisanych, to na dodatek stalinowski terror w latach trzydziestych spowodował, że wyginęli wszyscy przewodnicy duchów, a ludy tradycyjne zostały poddane gwałtownej rusyfikacji i akulturacji. Rozkazem naczelnego wodza dzieci były wysyłane do szkół z internatem, gdzie zakazane było kultywowanie wierzeń, tradycji, a także, co najważniejsze, języków rdzennych. Niektórzy badacze twierdzili wręcz, że pozbawienie kodów kulturowych oraz słownictwa służącego opisowi świata i kosmologii syberyjskiej, spowoduje zapaść, w konsekwencji czego dojdzie do bezpowrotnej utraty tego, co było kwintesencją tożsamości tych ludzi. Zdaje się jednak, że to czemu nie dane jest wyginąć, choćby nie wiem, jak się starali władcy tego świata, nie odejdzie w zapomnienie. Być może trzeba uwierzyć w to, co niewiarygodne i zaufać duchom, które przecież muszą wiedzieć, co najlepsze dla ludzi.

Mircea Eliade w swoim monumentalnym dziele Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy cytuje szwedzkiego badacza Ake Ohlmarksa, który twierdził, że najprawdziwszy szamanizm mógł istnieć tylko w rejonach arktycznych. Miało to być spowodowane specyficznymi warunkami geograficznymi, które doprowadzały ludzi na skraj wytrzymałości. „Niskie temperatury, długie noce, pustynna samotność, brak witamin itp.” miały doprowadzać do tak zwanej histerii arktycznej, określanej inaczej jako pibloqtok. Początkowo histeria arktyczna była uznawana za rodzaj choroby psychicznej, która objawiała się zachowaniami nie dość, że nieakceptowanymi społecznie, także potencjalnie groźnymi dla osoby, która wpadła w ten stan. Wiązało się to z niekontrolowanymi czynami, czasami wręcz agresywnymi, zdzieraniem z siebie ubrania, bieganiem przed siebie nie czując bólu i zmęczenia. W momencie, gdy ten stan oderwania się od rzeczywistości się kończył, człowiek zapadał w głęboki sen, a po wybudzeniu, nic nie pamiętał z okresu objawienia się histerii.

Osoby odpowiednio uwrażliwione na wpływ duchów, posiadające wiedzę i doświadczenie szamańskie, były w stanie wykorzystać pibloqtok do wejścia w odmienny stan świadomości, oderwaniu swojej duszy od ciała i odbycia podróży do niebios lub piekieł. O takim naturalnym, ściśle związanym z czynnikami środowiskowymi, szamanizmie, mówiło się jako o Wielkim. Jednakże nie można tutaj umniejszać sile i możliwościom szamanom z rejonów subarktycznych, tych które znajdują się pomiędzy 50 i 70 stopniem szerokości geograficznej. Jacek Hugo-Bader w Szamańskiej chorobie sporo miejsca poświęca Siemionowi Stiepanowiczowi Wasiliewowi, noszącemu duchowe imię Sawiej, którego nazywa gigantem, najpotężniejszym szamanem na naszej planecie. Sawiej był Ewenkiem, który podobno potrafił udać się w duchową podróż aż do dwunastego nieba, niedostępnego dla żadnego innego śmiertelnika. Zaznaczenie, że szamani są też ludźmi, jest ważny element tej układanki. Sawiej, gdy nie wędrował z duchami, był pasterzem reniferów i myśliwym, który spędził większość swojego życia w tajdze, z daleka od ludzi. Ci przychodzili do niego po radę, z prośbą o wyleczenie rozmaitych chorób, przepowiedzenie przyszłości lub błogosławieństwo na dalszych etapach życia. Sawiej był uzdrowicielem, podobno o niespotykanych umiejętnościach i precyzji w ocenie stanu zdrowia, jak i przeprowadzeniu operacji chirurgicznych. Tam, gdzie nie wystarczało nastawić kręgi, opatrzyć ranę czy naciąć ropnia, szaman rozpoczynał kamłanie. Dla oczyszczenia ciała i ducha wypijał szklankę wódki, a resztą bryzgał wykrzykując gardłowe zaklęcia w nieznanym dla postronnych języku. Zaczynał opętańczo bić w bęben, atmosfera w jurcie stawała się coraz bardziej napięta, zanikała granica między tym co realne i nierzeczywiste. Szaman udawał się w podróż na spotkanie z duchami-opiekunami, których prosi o pomoc w odnalezieniu przyczyny choroby i wstawiennictwo w walce z duchami-dręczycielami, które zagrażają dobrostanowi przybysza.

Człowiek wychodzi z czumy, rozgląda się bojaźliwie wokół, szukając potencjalnego zagrożenia. Przeciąga się lekko, naprężając mięśnie pleców i nastawiając naruszone kręgi. Wszystkie są na swoim miejscu, ból zniknął. Po raz pierwszy od lat poczuł się dobrze, a przez głowę jeszcze niemrawo przemykała mu myśl, że od tego momentu szczęście będzie mu już dopisywać. Na granicy czumowiska czekała na niego kobieta, której zmarszczki minionych stresów przeryły urodziwą twarz. Wstała pośpiesznie na widok nadchodzącego mężczyzny. Patrzyła na niego zlękniona, martwiąc się czy nic mu się w ciągu tych kilku godzin nie stało złego, równocześnie obawiając się równie mocno o to, że być może nic się nie stało, nic się nie zmieniło. Takie uczucia może mieć w sobie tylko kochająca i zatroskana osoba. Mężczyzna raz jeszcze przeciągnął się, objął kobietę i uśmiechnął się bardzo szeroko. Teraz szczęście będzie już mu dopisywać.

Marcin Skirło, Radio MORS

 

Photo by Hans-Jurgen Mager on Unsplash

 

Treść ostatnio zmodyfikowana przez: Karol Stachowicz
Treść wprowadzona przez: Karol Stachowicz
Ostatnia modyfikacja: 
środa, 26 października 2022 roku, 14:25