Sport wobec zamachów
W zeszłym tygodniu, 13 listopada w godzinach wieczornych, doszło w Paryżu do ataków terrorystycznych. Zamachowcy dokonali ataków w sześciu miejscach, w tym przy Stade de France. Odbywał się wtedy mecz towarzyski Francja – Niemcy, a na trybunie honorowej zasiadał między innymi prezydent reprezentacji gospodarzy, Francois Hollande. Około 20. Minuty spotkania kibice usłyszeli dwa wybuchy – do obu doszło przy bramach stadionu, a ich sprawcami byli zamachowcy wyposażeni w pasy szahida, którzy planowo mieli dostać się na stadion wypełniony 70-tysięczną widownią, ale zostali, na szczęście odprawieni przez stewardów.
Powodem był, jak napisał „L’equipe” brak biletów. Ponadto trzeci z nich wysadził się ponad pół godziny później przy stacji kolejowej. To także był element planu, ale ze względu na fakt, że nie udało się wyżej wymienionym zamachowcom dostać na stadion, to i temu trzeciemu nie mogła wyjść dalsza faza zamachu polegającej na zdetonowaniu pasu szahida wśród tłumu ludzi, który miał w panice uciekać ze stadionu.
Mimo że w wyniku zajścia przy Stade de France zginęło, poza zamachowcami, niewiele osób, które znalazły się przypadkowo w zasięgu bomb, ataki spowodowały dużo strachu u zebranych na meczu kibiców. Nie ryzykowano życiem Francoisa Hollande’a, toteż opuścił w trakcie meczu trybunę honorową. Dodatkowo skalę strachu podwyższała obecność helikopterów nad stadionem. Chociaż meczu zakończonego wynikiem 2:0 dla Francji nie przerwano, to ani piłkarze, ani kibice nie opuszczali Stade de France. Szczególnie ci drudzy, z obawy przed kolejnymi wybuchami, przenieśli się tłumnie z trybun na płytę boiska i oczekiwali na dalszy rozwój wydarzeń.
Na temat paryskich zamachów wypowiadał się między innymi piłkarz Paris Saint-Germain, David Luiz. W dniu zamachów rozgrywał w barwach reprezentacji Brazylii mecz kwalifikacyjny do Mistrzostw Świata 2018 przeciwko Argentynie (mecz zakończył się wynikiem 1:1, a Luiz nie dokończył meczu, ponieważ otrzymał dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę). Powiedział, że ze względu na te przykre wydarzenia boi się o życie, zarówno swoje, jak i jego rodziny. Podobne stanowisko przyjęli jego koledzy z drużyny, jak na przykład Edinson Cavani czy Marco Veratti. Właśnie, najbliżsi. O ile obawa o ich zdrowie i życie wydaje się przesadzona u stopera mistrza Francji, o tyle nie można tego powiedzieć w przypadku Grzegorza Krychowiaka. Obecnie pomocnik Sevilli przez wiele szlifował swoje umiejętności właśnie we Francji. Tam również ma swoją narzeczoną, Celię, i wielu przyjaciół, przez co te tragiczne wydarzenia są dla niego szczególnie istotne. Jeden z filarów reprezentacji Polski wypowiadał się w ramach „Przeglądu Sportowego” o kraju ze stolicą nad Sekwaną, o stosunku Francuzów do obcokrajowców przed i po niedawnych zamachach. Bardzo dobrze oceniał atmosferę w tym kraju, a ich mieszkańców uznał za ludzi otwartych i gościnnych. Na pytanie, czy zeszłotygodniowe zamachy nie zmienią nastawienia do ludzi napływających z zagranicy, bez względu na to czy są imigrantami szukającymi pracy, czy turystami, odpowiedział że do czegoś takiego raczej nie dojdzie. Według Krychowiaka jedyne, co się na pewno u ludzi zmieni, to zachowanie większej ostrożności na co dzień i pojawienie się niewielkiej rezerwy w stosunku do osób „z zewnątrz” spowodowane niższym poczuciem bezpieczeństwa.
Równie mocno co wychowanek Orła Mrzeżyno zamachy w Paryżu przeżywał Antoine Griezmann. Tego samego dnia, gdy jedno z najważniejszych ogniw ataku Atletico Madryt grał na Stade de France, jego siostra zdołała wyjść z Bataclan, zanim doszło do największej rzezi spośród wszystkich zaatakowanych sześciu miejsc stolicy. Na wieść o tym Griezmann napisał na Twitterze, „dziękując Bogu, że zdołała uciec z tego klubu i jest cała”.
Zaraz po zamachach, gdy te już ustąpiły, wiele osób zastanawia się nad przyszłością Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Pojawiają się między innymi propozycje, czy należy je przenieść do innego kraju „w celu uniknięcia kolejnych ataków o podłożu terrorystycznym”. Taka opcja wydaje się niezrozumiała. Zostało niewiele ponad pół roku do otwarcia finałów, większość inwestycji związanych z tą imprezą została zrealizowana i odnosi się wrażenie, że przeniesienie ME do innego kraju brzmi niedorzecznie. Sam Francois Hollande deklarował, że od czerwca do lipca przyszłego roku zwiększą się jedynie środki bezpieczeństwa na stadionach i wszędzie tam, gdzie będzie dużo ludzi (np. strefy kibica, centra miast). Terroryzm nie jest jedynie problemem Francji. To problem globalny, co pokazał atak na hotel Bamako w Mali, przez co należy wnioskować, że gdziekolwiek te mistrzostwa by się odbyły, prawdopodobieństwo zamachów jest praktycznie takie samo.
Zgodzę się, że zeszłotygodniowe incydenty w stolicy Francji stanowią zagrożenie dla najbliższych wydarzeń sportowych, w każdym miejscu na świecie. Jednak przy zastosowaniu odpowiednich środków prewencyjnych szanse na powtórny zamach o podobnej lub większej skali powinny zmniejszyć się do minimum. Na razie minął zaledwie tydzień od ataków i ciężko jest wypracować spokojne stanowisko na temat bezpieczeństwa, w szczególności w kontekście sportu, to mimo wszystko należy być dobrej myśli. Skoro na początku roku redakcja magazynu satyrycznego Charlie Hebdo nie dała się złamać islamskim fundamentalistom, to tym bardziej nie można ulec panice po tym, co się zdarzyło w zeszłym tygodniu.
Jakub Górski