Reportaż radiowy w ramach festiwalu Dwa Teatry
W ramach festiwalu „Dwa Teatry” Studio Reportażu i Dokumentu Polskiego Radia organizuje 21 czerwca spotkanie z radiowymi reportażami i ich twórcami. Organizatorzy zapraszają studentów do wzięcia udziału i dyskusji po wysłuchaniu audycji. Poniżej plan spotkań i zapowiedzi audycji.
DWA TEATRY
SOPOT - 21.06.2017
Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej
Aleja Franciszka Mamuszki 2
10.00 – 11.00 - „Rozmowa…” – Wojciech Markiewicz (Studio Reportażu i Dokumentu PR)
Ubiegłoroczna premiera „Wieloryba” w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie (grudzień 2016) w reżyserii Evy Rysowej to również wielki „come back” Krzysztofa Globisza. Aktora walczącego z afazją, po udarze mózgu jakiego doznał w jesieni 2014 roku. Ten niezwykły aktor teatralny, telewizyjny, filmowy, również twórca wielu kreacji radiowych nadal prowadzi zajęcia w Krakowskiej Szkole Teatralnej z przedmiotu „Niewerbalne środki ekspresji”. Walczy o powrót do zdrowia w oparciu o teorię Olivera Saksa o wpływie muzyki na leczenie afazji. Mimo trudności w wynajdywaniu słów jest w stanie nadal zachwycać publiczność. Kanwą reportażu jest ostatnia przed chorobą rozmowa z aktorem, która może być również odpowiedzią na pytanie o terapeutyczną rolę sztuki i sens zawodu aktora. Wypowiedzi twórców spektaklu, przeplatają się z fragmentami pięknych radiowych ról Krzysztofa (m.in. w „Romeo i Julii”, wierszach Z. Herberta i T. Śliwiaka).
11.00 – 12.00 - „Szepty dzieciństwa” – Henryk Dedo i Waldemar Kasperczak (Fundacja Glos Ewangelii)
Szorstkie dłonie, zapach miodu, delikatny i cichy głos. Jest skromnym przewodnikiem po świecie, którego zwykliśmy nie dostrzegać. Po świecie, za którym większość z nas tęskni. Przeżył100 lat. Dzieciom i wnukom przekazał to co najważniejsze – nauczył kochać. Reportaż wielokrotnie nagradzany.
12.00 – 13.00 - „Dźwięki i zapachy” – Alicja Grembowicz (Studio Reportażu i Dokumentu PR)
Remigiusz Pawlak stracił wzrok w wieku sześciu lat. Niewiele pamięta z okresu, kiedy widział i mógł opisywać świat z pomocą wszystkich zmysłów. Ale nie tęskni za tamtymi czasami. Bierze życie takim, jakie jest. Sklepy rozpoznaje po zapachu, wielkość budynków określa na podstawie fal dźwiękowych, odbitych od murów. Wie, kiedy przechodzi obok drzewa, a kiedy obok krzewów. Kolory rozpoznaje po emitowanym przez nie cieple. Uczy innych niewidomych pokonywać strach przed wyjściem z domu i poruszaniem się w przestrzeni publicznej. Choć nie potrafi wyobrazić sobie np. horyzontu, to na pewno w lesie usłyszy tupot jeża.
Reportaż uhonorowany III nagrodą na Międzynarodowym Festiwalu Prix Bohemia 2017.
13.00 – 14.00 - „Cienkie nitki szczęścia” – Olga Mickiewicz (Studio Reportażu i Dokumentu PR)
W Polsce pracuje 1300 osób z Ukrainy pracuje w Polsce – to dane z początku 2016 roku. Na budowach, w rolnictwie, opiekują się dziećmi i starszymi ludźmi. Nie zarabiają dużo, średnio 2 tysiące złotych na rękę. Za tę kwotę muszą się utrzymać w Polsce, ale też zaoszczędzić. Zarobione pieniądze wysyłają rodzinom na Ukrainie. W kraju, w którym toczy się wojna, zarobki są bardzo niskie a korupcja ciągle utrzymuje się na wysokim poziomie – każdy grosz się liczy. Nie osiedlają się tu na stałe, chcą zarobić i wrócić do swojego kraju. Przekraczają granicę w tę i z powrotem dziesiątki razy, a cały swój czas poświęcają pracy. Chociaż wśród nich są naukowcy, artyści, inżynierowie, przez wielu Polaków są traktowani jak ludzie gorszego rodzaju. Pracują często bez umów, więc nie mają praw. Sytuacja kobiet jest najtrudniejsza. Bywają ofiarami oszustów. Zdarza się, że kobiety są molestowane przez swoich pracodawców, traktowane jak niewolnice. Z badań polskich socjologów wynika, że statystyczna Ukrainka pracująca w Polsce jest jedynym żywicielem rodziny, której członkowie pozostali na Ukrainie. Kim są te kobiety. Jakie są ich historie? Jak radzą sobie z tęsknotą za rodziną? Kto wychowuje ich dzieci, kiedy one pracują w Polsce? Jak są traktowane przez polskich pracodawców? Szukałam odpowiedzi na te pytania prawie przez rok, w ramach Ake Blomstrom Award.
14.00 – 15.00 - „Kuna” – Cezary Galek (Radio Zachód Zielona Góra)
Jest prawdopodobnie najstarszym pływającym lodołamaczem Europy.
Już dawno zostałby pocięty na złom, gdyby nie pasja i determinacja gorzowskich wodniaków, którzy pod koniec lat 90 pod wodzą zmarłego niedawno kapitana Jerzego Hopfera rozpoczęli udaną odbudowę statku. O ile drugie życie Kuny znane jest przynajmniej części mieszkańców Gorzowa, gdzie cumuje, pływa i pięknie się prezentuje, to jego dziwne 132-letnie losy mogłyby być scenariuszem fascynującego filmu. Stały się inspiracją powstania tego reportażu. Parowy statek został zbudowany w 1884 roku w stoczni Devrienta w Gdańsku i pływał pod pięcioma banderami. Do roku 1920 cesarstwa Niemiec, potem przekazany Radzie Portu Wolnego Miasta Gdańska pod banderą gdańsko-polską. W czasie II wojny światowej nosił banderę III Rzeszy, a koniec wojny zastał go w Hamburgu, dokąd przywiózł morzem uchodźców z Gdańska i Prus. Przejęty przez brytyjskie władze okupacyjne wcielony został do Ministry of War Transport i pływał przez 2 lata pod banderą brytyjską. W maju 1947 roku przekazany Polskiej Misji Morskiej zakotwiczył ponownie w Gdańsku i po roku 1948 już pod banderą polską ofiarnie pełnił służbę na Wiśle walcząc z lodowymi zatorami. W 1965 roku wycofany z eksploatacji, rozkradziony, pozbawiony wielu części czekał na złomowanie. Przyholowany do Gorzowa doczekał się cudownego ocalenia. Przez te wszystkie lata łączył pokolenia, narody, wyzwalał emocje. Przede wszystkim jednak służył ludziom i był niemym świadkiem naszej historii najnowszej.