Scream Maker – BloodKing (2022) [RECENZJA]
Scream Maker to jeden z najlepszych polskich zespołów heavymetalowych. Grupa została założona w Warszawie w 2010 roku i od tamtej pory nieustannie gra klasyczny heavy metal w duchu takich zespołów jak Iron Maiden, Judas Priest, Dio, Queensrÿche i tym podobnych. Pomimo licznych personalnych zmian w składzie jego trzon od pierwszej płyty stanowią Michał Wrona (gitara) oraz Sebastian Stodolak (wokal). "BloodKing" jest już czwartym albumem w dorobku zespołu, różni się on jednak nieco od jego poprzednich dokonań. Brzmienie jest tu cięższe, a wykonanie bardziej agresywne co dobrze współgra z tematem płyty – sprzeciwem wobec tyranii „krwawych królów”, który w świetle rosyjskiej napaści na Ukrainę stał się jeszcze bardziej aktualny.
Po krótkim intro „Invitation” zaczyna się ostry, acz melodyjny „Mirror, Mirror”, który pełnił funkcję singla. Zmiana względem wcześniejszych albumów jest słyszalna od samego początku. Dalej jest to klasyczny heavy metal, jednak teraz bardziej zbliżony do Judas Priest niż do Iron Maiden. Tytułowy „BloodKing” jest jednym z najmocniejszych punktów płyty, a zarazem chyba najbrutalniejszym utworem w dorobku zespołu razem z równie dobrym „End of the World”. Oddzielający je „When Our Fight Is Over” został wydany jako singiel znacznie wcześniej, jeszcze w 2018 roku. Wraz z nim ukazał się niezwykle chwytliwy „Hitting The Wall”, który łączy w sobie wszystkie najlepsze cechy heavy metalu – dobry riff, efektowną solówkę, oraz wysoki, wzniosły wokal. Należy pochwalić tu umiejętności Stodolaka, którego głos idealnie wpasowuje się w cechy gatunku; jest on jednym z najlepszych młodych wokalistów w polskim metalu.
Paradoksalnie najsłabiej wypada utwór nazwany od samego zespołu – „Scream Maker”. O ile zwrotki są w porządku, tak refren, który w zamyśle miał sprawić by publika śpiewała go wspólnie z zespołem na koncertach, wydaje się na siłę „chwytliwy” co w rezultacie wypada bardzo banalnie. Gdyby był to zwykły utwór nie raziłoby to tak bardzo, jednak będąc nazwanym od samego zespołu dostał on na pewno za wielkie brzemię, któremu nie podołał. A prawdziwie nośnych melodii, które zostają w głowie na długo na tej płycie nie brakuje. Takie zadanie świetnie spełnia na przykład krótki i skoczny „Petrifier”, który doskonale sprawdzałby się na żywo. Po ciężkim i bardzo dobrym „Join the Mob” zaczyna się „Die in Me”, które nie przekonuje mnie, gdyż nie jestem zwolennikiem tych „słodkich” ballad w heavy metalu; jeśli jednak ktoś odnajduje się w tej stylistyce, ten utwór powinien przypaść mu do gustu. Z tych wolniejszych momentów płyty o wiele lepiej wypadają mocne „Tears of Rage” i „Candle in the Wind”, którym bas Jana Radosza dodaje dodatkowy ciężar. Dwa ostatnie utwory „Brand New Start” oraz „Too Late” bardzo dobrze sprawdzają się na koniec. Ten pierwszy przynosi klasyczne, heavy metalowe ożywienie i podniosły refren, a drugi, wprowadza zwolnienie tempa i długą, powolną, klimatyczną solówkę, która kończy płytę. Największym mankamentem wydawnictwa, poza nietrafionym „Scream Maker”, jest jego czas trwania, który wynosi prawie 70 minut. Zdecydowanie lepiej słucha się płyt, które mają około 40 minut, jednak poza nielicznymi wyjątkami ciężko znaleźć tu utwory nadające się do wyrzucenia; rozumiem więc decyzję zespołu o długości płyty, zwłaszcza, że poprzednia wyszła 6 lat temu, i chcieli oni zapewne zaserwować jak najwięcej materiału po tak długiej przerwie.
Jest to pozycja godna polecenia każdemu, kto lubuje się w starym heavy metalu lat 80’. Nie jest to odkrywcza, ani rewolucyjna muzyka, gdyż w tej stylistyce dawno pokazano już wszystko, jednak przecież wcale nie o to w takich płytach chodzi. Na pewno bardziej warto poznać BloodKing niż wiele nowych płyt starych zespołów, które brzmią tak samo jak poprzednie, tylko słabiej. Mówiąc o starych zespołach warto wspomnieć, że Scream Maker, pomimo dosyć krótkiej działalności, dzielił scenę z takimi zespołami jak Judas Priest, UFO, Motorhead, Megadeth czy Saxon. Organizują oni także coroczną trasę memoriałową dla Ronniego Jamesa Dio, podczas której wykonują jego utwory wraz z licznymi gośćmi. Moją ulubioną płytą zespołu dalej pozostaje Livin’ in the Past z 2014, jednak BloodKing nie ustępuje jej wiele.
Ocena: 8/10
Jakub Danielewicz
Scream Maker – BloodKing (2022)
1. Invitation 2. Mirror, Mirror 3. BloodKing 4. When Our Fight Is Over 5. End of the World 6. Scream Maker 7. Hitting the Wall 8. Join the Mob 9. Die in Me 10. Powerlust 11. Tears Of Rage 12. Petrifier 13. Candle in the Wind 14. Brand New Start 15. Too Late
Skład: Sebastian Stodolak – wokal; Michał Wrona – gitara; Jan Radosz – gitara basowa, klawisze; Jakub Mikulski – perkusja; Przemysław Nalazek – perkusja (4,7)