Królewski koncert w Krakowie
From Tokyo to Mexico, to Krakow! Tak słynna amerykańska piosenkarka Katy Perry zmieniła tekst swojej piosenki "Internacional Smikle", żeby powitać publiczność podczas koncertu na Kraków Arenie 24.02.2015. Było szałowo, głośno i elitarnie. Jak połączyć te cechy na jednym występie? Postaram się to Wam wytłumaczyć.
Jako support, wystąpiła Charlie XCX ze swoim zespołem trzech dziewczyn przebranych za aniołki, a śpiewające o łamaniu zasad i swobodzie życia. Charlie XCX znana z takich utworów jak "Brake the Rules" czy "Boom Clap", łapała świetny kontakt z publicznością, biegała po scenie, wszędzie było jej pełno, mimo, że nie miała żadnych tancerzy. Każdy kto miał banery typu "We love you" czy "It is my birthday!" mógł liczyć na odwzajemnienie od Charlie XCX uśmiech albo pomachanie. Śpiewała około 30 minut. Potem się pożegnała i zaprosiła na Katy Perry.
Przerwa. Ustawianie. Scena, scena, scena. Metalowe części, plastikowe wykończenia i lasery i światła i jeszcze więcej ustawiania laserów. Trwało to tyle co występ Charlie XCX z tym, że nie było rozrywkowe. W końcu nadszedł ten czas.
Wielka hala na 12 tysięcy miejsc i każde zajęte. Katy Perry, ta sama, której pierwszą płytę kupiło około 200 osób, dała koncert w wielkim stylu. Rozpoczęła swój koncert hitem "Roar". Błyszczące elementy na strojach i wielki trójkątny ekran z tyłu sceny dawały wrażanie kalejdoskopu, tylko takiego HD. Świetny repertuar. Prismatic World Tour opiera się głównie na płycie Katy Perry "Prism", ale było kilka dodatkowych przebojów, jak "E.T." czy "Hot n Cold". Kontaktu z publicznością było mniej w porównaniu do supportu, ale cóż taka rola supportu. Katy Perry była w pracy. Pokazywała, że się bawi, żeby zabawić publikę, śpiewała trochę wolniejsze piosenki i od razu potrafiła tak zaczarować Kraków Arenę, że ludzie sami wyjmowali komórki i świecili latarkami. Cały stadion światełek. Cudo. Jedna rzecz trochę odbiegała od ideału, moim subiektywnym zdaniem. Szczerze wolę piosenki nie remixowane i bliżej oryginału. Trochę za dużo dodatkowego, cichego bitu i trochę za mało instrumentalni. Stroje -ah! Garderoba to pewnie jeżdżąca ciężarówka. Zmiana następowała średnio co 4 utwory. Raz była neonem, raz kotem potem pawiem, każda stylówka inna peruka. Wielkie zakończenie. Słowo wielkie jest za małe na majestat wyjścia. Katy Perry kończyła piosenką "Firework". W pięknym kolorowym stroju sama na scenie nie potrzebowała pomocy. Fajerwerki wewnątrz, i wielki kolorowy, dopięty na ostatni guzik show. Katy Perry znika w wielkim rozkładanym pryzmacie.
Katy Perry nie jest typową popową piosenkarką. Śpiewa o miłości, emocjach i akceptacji samego siebie. Jest profesjonalistką, zaczarowała mnie całego, mimo że w tym przypadku dużo do czarowania. Jej przeloty nad całą halą, trzymając się tylko za urodzinowe baloniki podczas piosenki "Birthday" czy jazda na koniu mutancie podczas "Dark Hourse" zabiły moje jakiekolwiek, i tak nikłe, wątpliwości co do jej sławy. Geniusz show i geniusz singer.
Jan Białostocki